Historia uniwersytetów dziecięcych

„ …Uniwersytet w Tybindze, w semestrze letnim 2002 roku, był wypełniony dziećmi. W każdy wtorek przychodziły tłumnie do najważniejszego budynku – do Nowej Auli. Wbiegały po szerokich schodach, pokazywały legitymacje studenckie, otrzymywały pieczątkę i z niekłamaną gorliwością wypełniały aulę po brzegi…”

Cytaty pochodzą z książki „Uniwersytet Dziecięcy” Urlich Jansen, Ulla Steuernagel, Wydawictwo Dwie Siostry, Warszawa 2006

aki był początek idei uniwersytetów dziecięcych – dwóch dziennikarzy niemieckich Ulrich Janssen oraz Ulla Steuernagel, zainspirowani pytaniami, jakie otrzymali od dzieci, postanowiło poszukać odpowiedzi na nie wśród autorytetów akademickich. Pomysł bardzo spodobał się władzom Uniwersytetu Eberharda Karlsa w Tybindze i tak – dzięki wsparciu ówczesnego rektora Uczelni, profesora Eberharda Schaicha oraz pracy kierownika działu prasowego Michaela Seiferta – wiosną 2002 roku w Tybindze powstał Kinder-Uni, pierwszy uniwersytet dziecięcy w Europie. Grupa 900 dzieci, między siódmym a dwunastym rokiem życia, została zaproszona do wysłuchania wykładów uniwersyteckich. 

Tak więc historia uniwersytetów dziecięcych jest krótka, lecz ich sukces jest niebywały. W ciągu zaledwie kilkunastu lat większość państw europejskich może się poszczycić co najmniej kilkoma z nich. Na całym świecie wciąż powstają nowe uniwersytety dla dzieci. Podstawą działania uniwersytetów dziecięcych jest dobrowolność uczestniczenia w nich oraz przekonanie organizatorów, że wykształcenie to najważniejsze narzędzie, w jakie można wyposażyć dzieci. Nie chodzi o naukę konkretnego przedmiotu – chodzi o sam fakt zadawania pytań i zdobywania na nie odpowiedzi od autorytetów  z danej dziedziny, w warunkach przyjaznych, nie nastawionych na współzawodnictwo. Projekt uniwersytetów dziecięcych otrzymał od Komisji Europejskiej nagrodę Kartezjusza za komunikację naukową (Descartes Prize for Science Communication) za wybitne zasługi w popularyzacji wiedzy. Co roku organizowane są światowe konferencje uniwersytetów dziecięcych. Pierwsza odbyła się w 2009 roku w Tybindze, potem w Wiedniu-Bratysławie, Ankarze, Tartu, Łodzi i w Gandawie. 

W Polsce pierwsze uniwersytety zaczęły powstawać od 2007 roku, kilka lat po powstaniu pierwszych europejskich UD. Jako, że nie są prowadzone żadne statystyki, ich wzrost i liczbę można co najwyżej określać szacunkowo . Do końca 2008 powstało ich zaledwie kilkanaście. W 2011 roku można było oszacować ich liczbę na około 150 – w większości przypadków w większych/głównych miastach Polski. Obecnie, widoczny jest ich gwałtowny rozwój na całym obszarze kraju, włączając w to małe miejscowości. W maju 2015 roku ilość projektów edukacyjnych pod nazwą „uniwersytet dziecięcy” prawdopodobnie można było oszacować na poziomie 200. Polskie uniwersytety dziecięce działają poza obowiązkowym systemem edukacji.

Nie istnieje jeden model uniwersytetu dziecięcego. Wśród organizatorów tego ruchu znajdują się bowiem uczelnie wyższe, organizacje pozarządowe, agencje rządowe, instytucje naukowe, instytucje kultury, a także organy administracyjne miast. Zajęcia obejmują warsztaty, pokazy, wykłady, zajęcia laboratoryjne ale także zajęcia sportowe, wydarzenia artystyczne czy też kulturalne. Duża część z działających na świecie uniwersytetów organizuje swoje projekty wg. modelu niemieckiego, w którym raz do roku, na ogół w lecie, uniwersytet lub inna szkoła wyższa organizuje 2-3 tygodniowe zajęcia dla dzieci, w wieku 6-13 lat, mające charakter obozu naukowego.

Większość polskich uniwersytetów dziecięcych ma charakter dobrowolnych zajęć dla dzieci w wieku 7-12 (z rozszerzeniem na 5-16 lat) organizowanych w trakcie trwania roku szkolnego, na ogół od października do maja (z rozszerzeniem na IX-VI), w czasie wolnym od lekcji szkolnych (popołudniami w tygodniu Iub w soboty). Mają one charakter cyklicznych spotkań zarejestrowanej populacji dzieci. Na największych polskich uniwersytetach dla dzieci rocznie rejestruje się ok. 700-800 małych studentów, natomiast najmniejsze pracują z grupą ok. 40 osobową. Uśredniając, można powiedzieć, że przeciętny polski uniwersytet dzieci liczy ok. 200 dzieci co daje rocznie sumę prawie 40 tys. uczestników UD.

Z pewnością jednak w tej różnorodności wspólne są cele tych projektów: zainteresować dzieci nauką i naukowym podejściem do problemów, poszerzyć ich horyzonty , nierzadko rozszerzyć posiadaną już wiedzę. Placówki naukowe biorące udział w tych projektach podkreślają własne korzyści z tego płynące: poprawę wizerunku instytucji naukowych jako bardziej otwartych, możliwość popularyzacji wyników najnowszych badań a także pozyskanie przyszłych studentów lub być może nawet pracowników naukowych.

Uczestnicy projektu tj. studenci oraz ich rodzice z pewnością wskazaliby jeszcze inne korzyści płynące z takiego właśnie bezstresowego zdobywania wiedzy, zupełnie różnego od uporządkowanego systemu szkolnego, rodzaju zabawy w studiowanie: budzenia nieprawdopodobnego entuzjazmu do nauki, pokazanie procesu uczenia się jako przygody, możliwości kontaktu z autorytetami naukowymi w bardzo młodym wieku. Dla wszystkich uczestników jest to wspaniała zabawa: po wykładach wszyscy wychodzą uśmiechnięci z indeksami w dłoniach i wypiekami na twarzach, często temat zajęć jest długo jeszcze po wykładzie dyskutowany, a pytania kierowane do wykładowcy zdają się nie mieć końca.

Fundacja Małopolski Uniwersytet dla Dzieci, czerpiąc najlepsze wzorce od swoich poprzedników, lokalizuje swoje wykłady Małopolskiego Uniwersytetu dla Dzieci w małych miastach Małopolski, gdyż swoim działaniem chce objąć dzieci mieszkające poza dużymi ośrodkami akademickimi, zwłaszcza na obszarze wiejskim, miejsko – wiejskim. Chce tworzyć i wyrównywać szanse edukacyjne oraz możliwości rozwoju dzieci, rozbudzić zainteresowanie nauką jako obszaru atrakcyjnych poszukiwań i przeżyć, ukazywać i promować korzyści płynące z wiedzy, a także popularyzować idee kształcenia przez całe życie.

Uniwersytet dziecięcy nie jest dla dorosłych, nie mówi się tam o tym czego dorośli chcą nauczyć dzieci. Wykłady są o tym, czego dzieci chcą się dowiedzieć. I nawet jeśli sami nie znamy odpowiedzi na ich pytania, to znamy kogoś, kto im wskaże drogę do miejsc, gdzie same chcą dojść.

 „Wszyscy profesorowie wykazali wiele zrozumienia dla dzieci, które podczas całego wykładu mogły zdawać pytania. W ten sposób odkrywano nowe perspektywy i mnóstwo nowych problemów (…) dzieci były również bardzo odkrywcze w udzielaniu odpowiedzi i profesorowie nie szczędzili im koleżeńskiego uznania chwaląc, że są to poglądy „godne naukowca”.

Jolanta Różowska, Trzebinia, marzec 2021

 Przy cytowaniu fragmentów tego artykułu proszę wskazywać źródło